poniedziałek, 19 stycznia 2009

Nie istnieje neutralna edukacja

G. K. Chesterton: „Każdy rodzaj edukacji prezentuje określoną filozofię. Jeśli nie przez dogmat, to przez sugestię, implikację, atmosferę.”

Nauka poprzez błędy - niedozwolona!

„W szkołach uczymy się, że błędy są niedobre, jesteśmy karani za popełnianie ich. Gdy jednak przyjrzymy się, zauważymy, że ludzie są stworzeni do uczenia się, a uczymy się między innymi poprzez błędy” - R. Kiyosaki.

wtorek, 13 stycznia 2009

Blog Roku 2008 - weź udzial w konkursie!


Drodzy czytelnicy,

Jak możecie zauważyć (po ikonce z lewej strony u góry) ten blog bierze udział w Konkursie na Blog Roku 2008. Spróbowałem najzwyczajniej się sprawdzić nie mając pojęcia jaki będzie odzew i Wasze poparcie (mając za to mocną wiarę w Was).
:-)

Mój blog "startuje" w licznej kategorii tematycznej "Moje zainteresowania i pasje" (744 blogów). Mimo iż liczba jest spora, to mocno liczę na Wasze wsparcie. Do III etapu (ostatniego) awansuje 10 blogów (z każdej kategorii) z największą liczbą głosów. Dlatego jeśli ten blog stanowi dla Ciebie ciekawą inspirację do dyskusji, własnych przemyśleń, poszukiwań - proszę Cię o głos w Konkursie (nawet jeśli masz nieco odmienne spojrzenie na pewne sprawy).

Dzisiaj rozpoczął się drugi etap konkursu czyli GŁOSOWANIE SMSowe Internautów. Będzie on trwał od DZIŚ (13.01.2009) do 22. stycznia 2009 do godz. 12.00.

Dobry wynik w Konkursie zależy od Was - Drodzy Czytelnicy.

JAK ZAGŁOSOWAĆ?

Wyślij SMS na numer 7144. W treści SMS podaj numer bloga, na który oddajesz głos.
Numer mojego bloga to: H00743

Uwaga! W treści SMSa należy napisać jedynie numer bloga, nie należy umieszczać w niej żadnych dodatkowych znaków ani spacji. Koszt SMSa to 1,22 zł brutto (1 zł + 22% VAT). Dla osób głosujących przewidziane są nagrody. Dochód z smsów zostanie przekazany na opłacenie turnusów rehabilitacyjnych dzieci chorych na porażenie mózgowe. Swoim głosem wspierasz więc nie tylko mój blog.

Ważne! Z jednego numeru telefonu można oddać tylko jeden głos! Dlatego zachęć do głosowania swoich bliskich i przyjaciół! Z góry dziękuję za Wasze wsparcie.

Akceptowana przemoc

Cytat z tekstu dyrektora moich studiów doktoranckich na Uniwersytecie Gdańskim - prof. Tomasza Szkudlarka:

"Szkoła funkcjonuje według , narzucając zgodny z nią sposób postrzegania świata jako oczywisty i nie podlegający dyskusji. Dobór treści kształcenia, kryteria egzaminowania i selekcji szkolnych czy obowiązujące w szkole przepisy dyscyplinarne powodują, że istniejące społeczeństwo (wraz z podziałami na grupy uprzywilejowane i podporządkowane) traktowane jest coś oczywistego i naturalnego. Dzięki takiej ukrytej indoktrynacji struktura społeczeństwa jest akceptowana i może być powielana z pokolenia w pokolenie (...).

Tu pojawia się bardzo istotne pytanie: jak to się dzieje, że - mimo dość jawnie uprawianej przemocy (ludzie są zmuszani do uczenia się określonych treści, sortowani, selekcjonowani, przydzielani do określonych miejsc w hierarchii bez względu na ich aspiracje i zainteresowania) - edukacja jest dość powszechnie akceptowana, że obowiązek szkolny nie wywołuje radykalnego sprzeciwu obywateli?"

T. Szkudlarek, Pedagogika krytyczna, w: Pedagogika, red. Z. Kwieciński, B. Sliwerski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2004, s. 367.

poniedziałek, 5 stycznia 2009

Kij pruski a sprawa polska

Poniżej zamieszczam streszczenie wystąpienia dr Maksymilianma Stanulewicza wygłoszonego podczas konferencji pt. "Między wolnością a obowiązkiem - edukacja domowa" , która miała miejsce w Instytucie Sobieskiego w Warszawie w dniu 28 kwietnia 2008.

"Kij pruski a sprawa polska. Przymus szkolny i jego geneza"

Pojęcie przymusu szkolnego pojawiło sie w europejskiej myśli tak prawniczej jak i edukacyjnej dopiero na przełomie XVII i XVII w. Moment ten jest nieprzypadkowy bowiem to właśnie wkraczające na arenę dziejową Oświecenie i jego luminarze postawili sobie za cel stworzenie "nowego człowieka", oderwanewgo od przesądów i kierującego się racjonalizmem. Temu celowi miały służyć reformy szkolnictwa, a szerzej, oświaty, którą definitywnie starano się uczynić świecką. Jednocześnie oświeceniowe prądy intelektualne bardzo aktywnie wspierało państwo absolutne, które uczyniło z edukacji jeden z bastionów swojej potęgi. To bowiem swoiście pojmowana racja stanu nakazywała oświconiowym depotom stworzenie zależnego wyłącznie od państwa służącego interesom dynastii szkolnistwa wszystkich szczebli, będącego pod kontrolą organów, które stanowiły element ówczesnej, szeroko rozumianej policji. Co więcej, dążenia eudajmonistycznie różnych "filozofów" na tronach, głównie zresztą w czołowych państwach Rzeszy (Prusy, Austia, Bawaria) charakteryzowały się tendencjami do uszczęśliwiania poddanych "na siłę", niejako wbrew ich woli tradycji i religii. W tym momencie właśnie rodzi się przymus szkolny, który jest niczym innym jak częscią nowych, oświeceniowych porządków, również ustrojowych. Gdy bowiem spojrzymy na zestawienie krajów ustanawiającyh wpierw przymus, a następnie obowiązek szkolny, zauważymy, że za stworzeniem, takiego systemu edukacji przemawiały względy polityczno-ustrojowe. Obok bowiem sfery ideologicznej, promowej przez panującego, ważne były również cele praktyczne takie jak unifikacja i centralizacja państwa. By je jednak zrealizować, konieczny był wykwalifikowany, sterowalny i w pełni kontrolowany aparat edukacyjny, który wraz z poszerzaniem się obszarów zainteresowania państwa, obejmował coraz młodsze grupy poddanych. Od najmłodszych lat bowiem tak skonstruowany system miał im wpajać, w miejsce przywiązania do swojego narodu, rodziny czy religii, lojalność wobec państwa i dynastii. To właśnie w tak rozumianym "patriotyzmie państwowym", u źródeł którego leżą początki przymusu szkolnego, doszukiwać się można genezy przynajmniej jednego z dwóch wielkich totalitaryzmów XX w.

sobota, 3 stycznia 2009

Absolutyzm i relatywizm w szkołach publicznych

Ponieważ Bóg jest Bogiem, ludzie nie są w stanie stworzyć prawdziwie relatywistycznego świata. Mogą co najwyżej udawać, że ten świat, ze wszystkimi jego wbudowanymi absolutami jest w jakiś sposób relatywny. Absoluty jednakże są pożyczone z chrześcijańskiego światopoglądu, a następnie zaprzecza się im w imię relatywizmu.
Jak we wnikliwy sposób wskazał teolog Cornelius Van Til, niewierzący człowiek chwieje się pomiędzy racjonalizmem, a irracjonalizmem. Jednocześnie niewierzący waha się pomiędzy stałą i elastyczną etyką – jak mu pasuje. Ponieważ nasze rządowe szkoły są instytucjami przeznaczonymi do propagowania niewiary, znajdujemy w nich ów wzorzec, chwiejący się jak wahadło.

Oto dlaczego w szkołach publicznych w jednym momencie znajdziemy jihad przeciwko rasizmowi, zanieczyszczaniu powietrza, czy ogólnoświatowemu ociepleniu by chwilę później znaleźć tą samą absolutystyczną gorliwość twierdzącą, że nie ma takiej rzeczy jak absolutne dobro lub zło gdy przejdziemy do kwestii homoseksualizmu, lub innych „alternatywnych stylów życia.” Później mówi się dzieciom, że jeśli nie uwierzą w serwowany im relatywizm, to źle zrobią. Przyjrzyjmy się uważnie temu argumentowi: czymś złym jest odrzucenie relatywizmu ponieważ owo odrzucenie sugeruje, że może istnieć coś takiego jak „zło”. To byłoby złe.

Racjonalizm i irracjonalizm. Absolutyzm i relatywizm. Wszystko jednym tchem. Niesamowite! (tłum. własne)

Douglas Wilson, Excused absence, Cruxpress, Mission Viejo (CA), s. 44-45.

Gazeta Edukacyjna o edukacji domowej

Na stronie Gazety Edukacyjnej (portal gazeta.edu.pl) można znaleźć kilka ciekawych tekstów na temat edukacji domowej. Polecam.

Subwencja dla szkół lecz nie dla rodziców

Jak zauważył mój przyjaciel Pastor Bogumił Jarmulak:

Państwo dotuje naukę dzieci w szkołach. Stawki są różne w zależności od rodzaju szkoły i jej lokalizacji. Ale w takim Krakowie szkoły publiczne dostają z MEN średnio 3600zl rocznie na dziecko. Nie jest to wiele. Jednak kiedy pojawiła się propozycja, by te pieniądze trafiały do rodziców decydujących się na edukację domową, spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem prezesa okręgu małopolskiego ZNP, p. Ujejskiego, który stwierdził, że państwo nie powinno “płacić rodzicom zabierającym dzieci ze szkół” (Metro, 20.10). Mogłoby się bowiem okazać, że rodzice zabiorą dzieci ze szkoły, ale niczego ich nie nauczą.

Mam kilka uwag do stanowiska p. Ujejskiego. Po pierwsze, nie dziwi mnie ono, skoro w statucie ZNP (art. 6, p. 3a) czytamy, że jednym ze statutowych celów ZNP jest “podejmowanie działań mających na celu poprawę warunków życia i pracy członków ZNP”. Zatem ZNP ze statutowego przynajmniej punktu widzenia musi sprzeciwiać się “zabieraniu dzieci ze szkoły”, bo to w gruncie rzeczy godzi w życiowy interes ludzi żyjących z pracy w szkole. Po drugie, państwo płaci szkołom z naszych, czyli podatników, pieniędzy. Bo swoich nie ma. Nie chce jednak ich nam oddać, nawet w postaci odpisów podatkowych dla rodziców decydujących się na edukację domową, bo oczywiście musi ulegać różnym grupom nacisku (np. ZNP) w celu zachowania tzw. pokoju społecznego. A poza tym akurat szkolnictwo nadzorowane przez państwo pełni ważną rolę socjotechniczną, kreując przyszłe pokolenia na dobrych obywateli tudzież poddanych. Po trzecie, p. Ujejski twierdzi, że po roku nauki w domu mogłoby się okazać, że dziecko niczego sie nie nauczyło. I co wtedy należałoby zrobić z pieniędzmi przekazanymi rodzicom? No dobrze, a co dzieje się z pieniędzmi przekazanymi szkole, jeśli jakieś dziecko nie zda do następnej klasy?