środa, 16 kwietnia 2008

Skąd pomysł na edukację domową?

Przyznam, że wraz z żoną coraz poważniej myślimy o uczeniu domowym naszych dzieci (najstarsze, Zuzia, ma 4 latka), stąd moje zainteresowanie tą formą edukacji.

Ponadto obecnie jestem na studiach doktoranckich W Zakresie Pedagogiki i Nauk o Polityce na Uniwersytecie Gdanskim (II rok) i myślę o pisaniu pracy doktorskiej nt. edukacji domowej.

Rzecz jasna nie zamierzam powielać świetnej pracy dr Marka Budajczaka. Chciałbym przede wszystkim opisać historię edukacji domowej w Polsce, bieżącą rzeczywistość polskiej edukacji domowej (wyzwania, przeszkody, obecną sytuację prawną, projekty i dążenia do bardziej liberalnych zmian ustawowych itp.) oraz przeprowadzić badania własne dotyczące powodów i sposobów realizacji spełniania obowiązku szkolnego w domu.

Póki co polecam Państwu dwie książki nt. edukacji domowej w historii polskiej pedagogiki: -
- Nauczanie domowe dzieci polskich od XVIII do XX w.
- Źródla do dziejow nauczania domowego od XVIII do XX w.
- Wychowanie w rodzinie od XVIII-XX w.

Wszystkie książki zostały wydane pod red. Krzysztofa Jakubiaka oraz Adama Winiarza. Ukazały się one w liczbie ok. 500 egzemplarzy i obecnie nie ma ich w sprzedaży. Poejrzewam, że mogą być dostępne jedynie w bibliotekach naukowych. Poniżej prezentuję okładki dwóch pierwszych pozycji wraz z krótkim opisem.

Polecam


Wydawnictwo:
Akademia Bydgoska im. Kazimierza Wielkiego , Październik 2004

Liczba stron:
368

Wymiary:
165 x 235 mm

Redaktor:
Krzysztof Jakubiak , Adam Winiarz

Autorzy zajęli się problemem nauczania domowego polskich dzieci od XVIII do XX wieku. W polskiej historiografii jest to pierwsza książka ukazująca zagadnienie nauczania domowego w szerokim kontekście społeczno-politycznym. Autorzy poszczególnych rozpraw i artykułów rzeczowo i w ciekawy sposób przedstawili swoje rozważania na tematy związane z edukacją domową. Ich sądy są wyważone i budzą zaufanie. Sformułowane zostały bowiem na podstawie analizy bogatych źródeł i literatury przedmiotu.W celu przybliżenia atmosfery panującej w ówczesnym nauczaniu domowym przytoczyli oni w swoich pracach stosowne cytaty z wielu pamiętników i wspomnień.

Polecam


Źródła do dziejów nauczania domowego dzieci polskich w XIX i początku XX wieku z bibliografią adnotowaną pamiętników i wyborem literatury to publikacja dopełniająca wydaną już książkę pt.:Nauczanie domowe dzieci polskich od XVIII do XX wieku. Zawiera ona bogaty wybór źródeł, pamiętników i literatury pedagogicznej, dotyczącej zarówno teoretycznych, jak i praktycznych aspektów nauczania domowego. W polskiej literaturze pedagogicznej jest to pierwsza tak pełna prezentacja materiału źródłowego, odnoszącego się do tej problematyki. Opracowanie to ma duże walory poznawcze. Przy doborze tekstów oryginalnych kierowano się przekonaniem, że powinny one jak najlepiej służyć poznaniu dziejów nauczania domowego, bowiem współcześnie ta forma nauczania staje się ponownie przedmiotem coraz szerszego zainteresowania społecznego w wielu krajach.

Artykuł mojej żonki

Poniżej znajduje się artykuł mojej żony, który napisała w 2003 r. po konferencji na temat edukacji domowej w Poznaniu.

Edukacja domowa - Jolanta Bartosik

Hasło „edukacja domowa” ciągle niewiele mówi ludziom w Polsce. Kojarzy się z nauczaniem indywidualnym, kiedy nauczyciel przychodzi do domu chorego dziecka, albo z korepetycjami, na które dzieciaki zwykle spieszą po zajęciach w szkole.
Tymczasem chodzi o coś zupełnie innego, a mianowicie o zupełne zastąpienie lekcji prowadzonych w szkole przez nauczycieli lekcjami w domu, prowadzonymi przez rodziców ucznia. Dla ucha przeciętnego obywatela brzmi to jak karygodne i krzywdzące izolowanie dziecka od społeczeństwa i skazywanie go na ograniczony rozwój pod nadzorem niezbyt utalentowanych rodziców. Muszę przyznać, że właśnie takie były moje pierwsze odczucia, kiedy dowiedziałam się, że dzieci pastora mojego pierwszego zboru w Warszawie nie chodziły do szkoły. Teraz wiem na ten temat więcej i muszę przyznać, że diametralnie zmieniłam zdanie.
Piszę ten artykuł dla tych, którzy też już trochę na ten temat wiedzą i myślą o nauczaniu własnych dzieci, ale również dla tych, którzy nie są przekonani do edukacji domowej, nie mając argumentów merytorycznych, a jedynie emocjonalne uprzedzenia wobec rzeczy nowej.
Swoją „kampanię” na rzecz edukacji domowej przedstawię w kilku punktach, skupiając się głównie na obalaniu argumentów wynikających z całkiem oczywistych obaw rodziców takich jak: wyniki ich dzieci na tle tych uczących się w szkole, możliwości pedagogiczne przeciętnego rodzica, rozwój społeczny dzieci itp.

Wyniki
Wszystkie statystyki (prowadzone w USA, gdyż tam ruch edukacji domowej jest najbardziej rozwinięty) potwierdzają, że dzieci nauczane w domu, przez własnych rodziców mają średnio 15-30% wyższe osiągnięcia niż dzieci ze szkół publicznych. Również dzieci z Polski (w tej chwili kilkanaścioro) wygrywają olimpiady i konkursy pokonując dzieci z państwowych szkół. Najlepsze uczelnie typu Harvard oraz armia amerykańska najchętniej wybierają dzieci po edukacji domowej, gdyż są najbardziej zdyscyplinowane, samodzielne, potrafią się uczyć i wyszukiwać informacje. Co więcej, dzieci uczące się w domach często pomagają w nauce tym, które chodzą do zwykłych szkół. Ciekawostką jest fakt, że wiele sławnych osób, które w dzieciństwie uznano za nadpobudliwe w rozwoju psycho-ruchowym albo miały dysleksje i w związku z tym nie radziły sobie w szkole, były w rezultacie nauczane w domu. Byli to między innymi Tomasz Edison, Piotr Curie, Winston Churchill, Charlie Chaplin oraz wiele innych sław, które sklasyfikowano jako dzieci upośledzone! O pozytywnych skutkach takiej edukacji decyduje fakt, że nauczają sami rodzice.

Wykształcenie rodziców
W Stanach zjednoczonych 1/3 rodziców uczących dzieci w domach nie ma wyższego wykształcenia, a mimo to ich dzieci osiągają te same wyniki co dzieci ludzi wykształconych. Przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w motywacji rodziców do rozwijania umiejętności swoich dzieci i od tej właśnie motywacji, a nie wykształcenia uzależnione są wyniki ich pociech.

Dojrzałość społeczna
Najczęściej słyszy się obawy, że dziecko nauczane w domu nie ma możliwości rozwoju społecznego. Zarzuca się tu, że dzieci nie mają kontaktu z rówieśnikami i potem mają problemy z funkcjonowaniem w grupie. Tymczasem okazuje się, że dzieci nauczane przez rodziców mają o wiele większe możliwości poznawania nowych osób i spędzania z nimi czasu prowadzącego do nawiązania prawdziwych więzi. Dzieje się tak dlatego, gdyż dzieci w szkole są niejako skazane na to samo towarzystwo przez okres nauki w szkole, przy czym przyjaźnie ze szkolnej ławy są raczej rzadkością, bo dzieci spędzają tam czas słuchając nauczyciela, a nie na poznawaniu siebie nawzajem. Poza tym dzieci nauczane przez rodziców najczęściej grają w zespołach sportowych, muzycznych, biorą udział w zajęciach plastycznych czy innych organizowanych przez domy kultury, czy też w ramach kooperatywów rodzinnych (rodziny zbierają się w poszczególnych domach na różne przedmioty, co nie czyni z tej działalności szkoły prywatnej, gdyż ciągle kładzie się na takich lekcjach łączonych nacisk na indywidualne podejście do dziecka). Rodzice organizują też dla dzieci uczonych w domu różne spotkania. Na to wszystko dzieci mają czas, ponieważ nie muszą spędzać całych dni w szkole (najczęściej czas w szkole nie jest najefektywniej wykorzystywany).

Czas wolny
Czasu wolnego jest więcej z bardzo prostego powodu: dzieci w domu opanowują materiał w stopniu dobrym w ciągu 1/2 a nawet 1/3 czasu, który spędziłyby na przyswojenie go w szkole. Wynika to z indywidualnego podejścia do dziecka. Zajęcia lekcyjne z rodzicami trwają nie dłużej niż 4-5 godzin dziennie. Resztę czasu można spędzić na skupieniu się na innych potrzebach dziecka. Zwykle dzieci te mają dużo zainteresowań, czytają ponadprzeciętnie dużo, poznają świat przez internet. Mając dużo czasu wcale nie spędzają go przed telewizorem (tylko 6% dzieci nauczanych w domu spędza przed telewizorem więcej niż 3 godziny dziennie, a i to pod kontrolą rodziców, podczas gdy średnia ta dla dzieci szkolnych wynosi 63%).

Inne obawy
Jednym z zagrożeń jakie stwarza edukacja domowa jest fakt, że dzieci mogą być indoktrynowane, molestowane czy krzywdzone w inny sposób przez rodziców, w zaciszu domowym. Kontrargumentem może tu być jednak fakt, że nie można takich rzeczy uniknąć nawet jeśli dzieci chodzą do szkoły, bo nikt nie wie co się z nimi dzieje w domu po lekcjach.
Doświadczenie społeczeństw w których edukacja domowa ma już długą tradycję pokazuje, że dzieci tak nauczane są bardziej zaradne w życiu i żadne z nich nie było ani bezrobotne ani bezdomne, nie korzystało też z pomocy społecznej. Właściwe relacje z rodzicami, którzy wspierają i motywują, rozwijają w dzieciach takie cechy, że już 16-latkowie zakładają swoje małe „przedsięwzięcia/biznesy”.

Reakcja otoczenia
Niestety hasło „edukacja domowa” ciągle wywołuje niesmaczny grymas twarzy urzędników oświatowych w Polsce. Dotyczy to urzędników wszystkich szczebli: od dyrektora szkoły obwodowej do której przypisane jest nasze dziecko ze względu na zameldowanie (musimy zdobyć zgodę na nauczanie dziecka w domu właśnie od niego) aż do ministerstwa oświaty. Wynika to z ciągle małej świadomości edukacji domowej. Przyczyny takiej postawy są różne, ale najbardziej oczywiste wydają się trzy: po pierwsze edukacja domowa zabiera etaty nauczycielom – im mniej dzieci w szkołach tym mniej nauczycieli potrzeba (co ciekawe, w co czwartej rodzinie praktykującej edukację domową jest wykształcony a czasem nawet praktykujący w szkole nauczyciel); po drugie, edukacja domowa zmniejsza środki finansowe szkół – ministerstwo dotuje każdego ucznia w szkole, jeśli uczeń nie jest zapisany do szkoły, to nie dostaje ona pieniędzy (niestety dotacja ta nie wpływa również do portfela rodziców, choć płacą podatki na utrzymanie szkół, z których nie korzystają ich dzieci); po trzecie, edukacja domowa nie sprzyja kontroli umysłów uczniów i niweluje wpływ propagandy w wielu szkołach państwowych.
Społeczeństwo (sąsiedzi, znajomi, rodzina) nieświadome wartości edukacji domowej jest także negatywnie nastawione, jak zresztą do każdego rodzaju inności. Podejście to jednak się zmienia się w miarę poznawania tej metody. W USA jeszcze w latach 80. było tylko kilkanaście tysięcy dzieci nauczanych w domu. Teraz liczba ta przekracza milion! New York Times określił edukację domową jako najszybciej rozwijający się ruch w Stanach Zjednoczonych. Najwięcej zwolenników i praktyków tego ruchu znajduje wśród przedstawicieli biznesu, środowisk akademickich oraz chrześcijan ewangelicznie wierzących.

Trochę statystyk

98% rodzin prowadzących edukację domową to rodziny pełne, z czego 88% mam nie pracuje zawodowo, bo głównie one uczą. Najczęściej edukacja domowa praktykowana jest w rodzinach wielodzietnych. 1/3 ojców zajmuje wysokie, dobrze płatne posady ale kolejne 33% rodzin nie osiąga nawet średniej krajowej dochodów.
83% rodzin to chrześcijanie, ale są też ludzie innych wyznań i religii wśród nauczających w domu. Jednak w Wielkiej Brytanii 60% rodzin prowadzących edukację domową to rodziny bez przekonań religijnych. Decydując się na edukację domową ludzie wymieniają trzy podstawowe motywy: dydaktyczny (większa efektywność nauczania), wychowawczy (budowanie u dziecka pewnego systemu wartości, światopoglądu), opiekuńczy (ochrona przed zagrożeniami emocjonalnymi i fizycznymi jakie stanowi szkoła).

Podsumowanie
Edukacja domowa to właściwie styl życia. Przygotowanie do lekcji wymaga od rodziców czasu i często rezygnacji z pracy zawodowej jednego z nich, co wiąże się z utrzymaniem rodziny z jednej pensji. W naszym kraju jest to bardzo trudne, jednak jest to inwestycja nie tylko w przyszłość dziecka ale również w zacieśnianie więzi rodzinnych.

O Stowarzyszeniu Edukacji Domowej
Tych, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej na ten temat odsyłam na strony internetowe: www.edukacjadomowa.piasta.pl oraz www.edukacja.domowa.pl prowadzoną przez Stowarzyszenie Edukacji Domowej. Celem stowarzyszenia jest walka o dobre i jasne prawo dotyczące edukacji domowej w Polsce, jednolite zasady egzaminowania dzieci nauczanych w domach (w tej chwili ustala je dyrektor szkoły obwodowej i każdy może ustalić co chce i do tego zmienić zdanie parę razy w roku szkolnym) oraz wzajemna pomoc. Stowarzyszenie prowadzi pomoc metodyczną, pedagogiczną oraz prawną.

piątek, 11 kwietnia 2008

Między wolnością a obowiązkiem - edukacja domowa - 28 kwietnia 2008

Poniżej wklejam ogłoszenie o ciekawej konferencji, na ktorą planują się wybrać. Uczestnictwo w konferencji jest możliwe wyłącznie po uzyskaniu zaproszenia, dlatego osoby zainteresowane prosze o osobisty kontakt - gdansk@reformacja.pl

Konferencja Instytutu Sobieskiego:

Między wolnością a obowiązkiem - edukacja domowa - 28 kwietnia 2008

Metoda: Prezentacja nowych idei w prawie oświatowym na tle rozwiązań historycznych i aktualnie obowiązujących w systemie prawnym. Weryfikacja poglądów na temat przymusu szkolnego. Przewidywane formy realizacji: sesja naukowa oraz publikacja.

Cel: Upowszechnienie akceptacji dla nowych idei, takich jak: edukacja domowa, tworzenie mikro-szkół. Prezentacja zarysu zmian legislacyjnych.

Referaty i uczestnicy:
1. Maksymilian Stanulewicz (Poznań), Kij pruski a sprawa polska.
2. Dennis Tuuri (USA), Amerykańskie doświadczenia wdrażania edukacji domowej, wystąpienie tłumaczone.
3. Dr Justyn Piskorski (Poznań), Prawo państwa do stosowania przymusu szkolnego.
4. Ks. dr Grzegorz Harasimiuk (Szczecin), Obowiązek zapewnienia edukacji w świetle prawa kanonicznego.
5. Dr Marek Budajczak (Poznań), Edukacja domowa jako wyzwanie wychowawcze.
6. Mec. Andrzej Polaszek (Poznań), Więcej wolności, mniej przymusu - propozycje zmian w prawie oświatowym.

Pragniemy poinformować, że w konferencji udział weźmie Pan Zbigniew Marciniak, podsekretarz Stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.

Miejsce: siedziba Sejmu RP

Czas: 28 kwietnia, od godz. 10-15

Grupa docelowa:Posłowie i senatorowie związani z edukacja, urzędnicy MEN, przedstawiciele kuratoriów, urzędnicy samorządowi odpowiedzialni za edukację, przedstawiciele mediów, nauczyciele, szczególnie dyrektorzy szkół, instytucje naukowe (wydziały studiów edukacyjnych)

wtorek, 1 kwietnia 2008

Szkoła w domu - Andrzej Polaszek

O tym, że potrzebujemy prawdziwie chrześcijańskiej edukacji dla naszych dzieci, pisaliśmy w poprzednim numerze "Reformacja w Polsce". Dzisiaj spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób możemy ją im zapewnić.

Nasza obecna sytuacja jest niełatwa: Z jednej strony agresywnie laickie państwo zmonopolizowało publiczną oświatę, pozbawiając jednocześnie (poprzez wysokie podatki) nas, obywateli, środków, które pozwoliłyby na stworzenie alternatywy - gęstej sieci prawdziwie niezależnych, powszechnie dostępnych szkół prywatnych. Z drugiej strony Kościół w Polsce jest słaby i podzielony, a przy tym nieszczególnie zainteresowany jakimikolwiek inicjatywami w tym względzie. Większość polskich chrześcijan uwierzyła w "neutralne światopoglądowo" publiczne szkoły i nie widzi w nich żadnego zagrożenia dla kształtującego się dopiero chrześcijańskiego światopoglądu swoich dzieci.

A zatem jest nas (chrześcijan, którzy dostrzegają potrzebę chrześcijańskiej edukacji) niewielu, jesteśmy rozproszeni, nie mamy pieniędzy, kadr, bazy lokalowej. Czy w tej sytuacji cokolwiek można zrobić?

Jednym z rozwiązań jest tzw. edukacja domowa. Z roku na rok przybywa na świecie rodziców (głównie są to amerykańscy chrześcijanie), którzy rezygnują z "usług" publicznych szkół i sami biorą na siebie ciężar kształcenia własnych dzieci w ramach tzw. edukacji domowej. Rezultaty zdumiewają największych sceptyków: okazuje się, że nawet rodzice, którzy sami nie posiadają formalnego wykształcenia potrafią w zakresie szkoły podstawowej, a niekiedy i średniej wykształcić swoje dzieci z wynikami znacznie lepszymi niż szkoły publiczne (w USA okazją do weryfikacji są jednolite egzaminy składane zarówno przez dzieci uczęszczające do szkół, jak i uczące się w domu).

A jak to wygląda w praktyce? Rodzice uczą swoje dzieci sami. Przygotowując się do zajęć (co nawiasem mówiąc jest również dla nich niezwykle pożyteczne i rozwijające), korzystają ze specjalnych podręczników. Większość rodziców zrzeszonych jest w stowarzyszeniach (niekiedy kościelnych), które zapewniają im wszechstronną pomoc, a właściwie organizują samopomoc. W rezultacie rodzice mogą wspólnie wynajmować nauczycieli do wybranych przedmiotów, organizować dzieciom wspólne wycieczki, zajęcia sportowe, etc. Powstają w ten sposób swego rodzaju "ośrodki edukacyjne" (często przykościelne), które pozostawiając rodzicom inicjatywę i swobodę, pozwalają jednocześnie korzystać z wiedzy, doświadczeń i życzliwości innych ludzi.

Metoda ma wiele zalet:

1. Jest skuteczną formą nauczania.

2. Pozwala na nieosiągalną w tradycyjnej szkole indywidualizację nauczania pod kątem możliwości intelektualnych, zainteresowań, temperamentu dziecka, etc.

3. Daje rodzicom pełną kontrolę nad procesem edukacji.

4. Aktywizuje rodziców i wzmaga ich poczucie odpowiedzialności za dzieci.

5. Pozwala uniknąć napięć związanych z konfliktem światopoglądów reprezentowanych przez szkołę z jednej, a dom i kościół z drugiej strony.

6. Pogłębia więź między rodzicami a dziećmi.

7. Chroni dzieci przed coraz powszechniejszymi w szkołach publicznych patologiami.

8. Integruje społeczność lokalną (rodzice pomagają sobie nawzajem).

9. Niewiele kosztuje (ktoś kiedyś powiedział, że szkoła publiczna jest najdroższym sposobem na wykształcenie analfabety).

Uczenie własnych dzieci w domu jest w Polsce możliwe, choć mocno utrudnione. Polskie prawo przewiduje możliwość tzw. "spełniania obowiązku szkolnego poza szkołą". Zgodę w tym względzie wydaje dyrektor szkoły, w okręgu której uczeń zamieszkuje, określając jednocześnie warunki, które rodzice zobowiązani są spełnić. A zatem cała władza spoczywa w rękach urzędnika.

W marcu 2001 r. w Sądzie Rejonowym w Poznaniu złożony został wniosek o zarejestrowanie Stowarzyszenia Edukacji Domowej. Wśród założycieli Stowarzyszenia przeważają chrześcijanie (w większości związani ze środowiskiem "RwP"), choć w zamierzeniu jest ono otwarte dla wszystkich, niezależnie od światopoglądu. Na czele Komitetu Założycielskiego stoi dr Marek Budajczak - pedagog, pracownik naukowy Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, a jednocześnie pionier edukacji domowej w Polsce: od kilku lat uczy swoje dzieci w domu dzielnie pokonując biurokratyczne przeszkody. Stowarzyszenie będzie walczyć o stabilne i mniej restrykcyjne od obecnych regulacje prawne dotyczące edukacji domowej, a także organizować wzajemną pomoc rodziców uczących dzieci w domu.

Nawiązaliśmy już kontakty z podobnymi organizacjami w Europie i USA, w tym z amerykańską organizacją prawników wyspecjalizowaną w walce o prawo do uczenia dzieci w domu. (Organizacja ta ma na koncie bardzo udaną akcję lobbystyczną, która doprowadziła do złagodzenia niezwykle represyjnych przepisów obowiązujących do niedawna w Niemczech, gdzie edukacja domowa była wprost zakazana).

Artykuł ukazał się w Reformacji w Polsce 1 (15)/2002