wtorek, 11 grudnia 2012

Ruszyła akcja SwietaBezSzopki.pl


Zapraszam do odwiedzenia strony corocznej świątecznej akcji pt. "Święta Bez Szopki" - www.SwietaBezSzopki.pl

Jest to zainicjowana przeze mnie ogólnopolska akcja świąteczna, w której przede wszystkim chodzi o szopkę w wyrażaną w naszej postawie. Szopkę możemy w domu postawić, ale i możemy ją... odstawić! Zachęcam do pierwszego ponieważ odstawianie szopki w Święta to...obciach! ;-)

Zapraszam do:
- odwiedzania strony i komentowania na dole
- "polubienia" profilu strony na Facebooku
- informowania o akcji znajomych

wtorek, 4 grudnia 2012

Artykuł w "Chwili na zimę"

W ilustrowanym magazynie "Chwila na zimę" (wydanie specjalne "Chwili dla Ciebie") ukazał się artykuł o naszej rodzinie w kontekście prowadzonej przez nas edukacji domowej. Właściwie jest to opowieść Joli na ten temat. Mimo naszej autoryzacji są w nim pewne przebarwienia lub nieścisłości np. że "poznaliśmy się podczas majówki młodzieży chrześcijańskiej", prowadzę "muzyczny zespół przy parafii" lub, że "pierwszy raz usłyszeliśmy o homeschoolingu w USA". Mimo tego być może artykuł kogoś zainspiruje do refleksji nad tą drogą edukacji, do czego zachęcamy i służymy wsparciem.













czwartek, 22 listopada 2012

Ojcowie, jesteśmy ekranami

Kiedy mówimy o ojcostwie to nie mówimy o czymś co jest jakimśdodatkiem, bonusem do naszego powołania. Bóg nie jest Ojcem niejako przy okazji. Nie jest Ojcem po godzinach pracy. Ojcostwo należy istoty Boga, co oznacza, że kiedy Bóg nazywa nas „ojcami” to robi coś niesamowicie ważnego dla naszej tożsamości. Określa nasze powołanie poprzez to kim jest On sam.

Apostoł Paweł napisał Efezjanom: Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię. (Efezjan 3:14-15).

Nie mówimy więc o Bogu jako o Ojcu ponieważ mamy jakiś niezależny, własny wzorzec męskości, ojcostwa tu na ziemi i odnosimy go do Boga w niebie. Jest odwrotnie. Nazywamy Go Ojcem, a nie Matką lub Pierwszą Przyczyną ponieważ takim nam się objawił, tak nam się przedstawił.

Czyli to nie mężczyzna jest źródłem męstwa. Raczej jako mężczyźni nosimy na sobie męstwo, które ma źródło w Bogu. Zatem jesteśmy ekranami męstwa, a nie projektorami. Nie tworzymy definicji męskości, ale uczymy się jej od Boga. Na nas Bóg chce wyświetlać charakter swojego ojcostwa. Mamy odbijać Jego cechy w nas. Zauważmy więc, że jako ojcowie mamy niesamowity przywilej uczestniczenia w tym co czyni Bóg Ojciec względem swego stworzenia! To nadzwyczajna rzecz, że będąc ojcami możemy naśladować Boga jako Ojca, rozmieć Boga lepiej jako Ojca, poznawać Go jako Ojca. I wnosić istotę Jego ojcostwa do naszych rodzin!

Biblia naucza, że cały świat jest Bożą wystawą i obrazuje charakter Boga. Niebiosa ogłaszają Jego dzieła – Ps 19:1-6, wszelkiej stworzenie objawia Boga – Rzym 1:19-20. Wszystko w pewien sposób objawia Go i wszystko wokół coś nam mówi na temat Jego chwały, boskości, cech.

Dlatego chcąc zrozumieć na czym polega ojcostwo, co to znaczy być chrześcijańskim ojcem musimy zacząć od podstaw, od początku. Dlatego, że idea ojcostwa nie bierze się z próżni. Nie wynika z faktu, że ktoś akurat tym słowem zechciał opisać naszą rolę jako twardzieli, mężczyzn płodzących dzieci. 

Kiedy więc pytasz się: co to znaczy być dobrym ojcem? Jakim ojcem mam być? – nie powinieneś zaczynać od końca, ale od początku. Od tego kim jest i jaki jest Niebiański Ojciec. 

Kto naucza twoje dzieci?

Jeśli nie nauczysz dziecka, że umarli mogą powstawać z martwych to ktoś nauczy ich, że takie rzeczy nie mają miejsca w świecie, że to jest po prostu niemożliwe. 

Jeśli nie nauczysz, ich, że Bóg wyprowadził naszych ojców z Egiptu to ktoś nauczy je, że nasi przodkowie zeszli z drzew gdzieś w Afryce (D.Wilson). 

Jeśli nie nauczysz dziecka, że autorem małżeństwa jest Bóg oraz że jest ono miłosnym przymierzem jednego mężczyzny i jednej kobiety wówczas ktoś inny nauczy je, że małżeństwo to jedynie społeczna umowa i tak jak czasy się zmieniają, tak samo zmieniają się umowy. Dlatego można majstrować przy ilości oraz płci osób, które chcą je zawierać.

piątek, 2 listopada 2012

Jak walczyć ze smokami czyli o wychowaniu

Moje dzieci uwielbiają gdy czytam im "Opowieści z Narnii". Dobrze znają np. historię Eustachego, który w części "Podróż Wędrowca do Świtu" zamienił się w smoka ponieważ nic o życiu smoków nie czytał . Wolał książki "o eksporcie oraz imporcie" dlatego nie znał dobrze świata. Nie wiedział w jaki sposób może ochronić siebie od bycia smokiem i zachowywania się jak on.

Znaczna część edukacji, którą nabywa wiele dzieci pomija aspekt życia smoków, a skupia się na imporcie węgla brunatnego w Ameryce Południowej. Niekiedy mojemu synowi mówię: "Miałeś bronić swoje siostry przed smokiem, a sam się nim stałeś. Musisz przestać nim być. Grzech to smok w twoim sercu. Czy wiesz kto przyszedł go zabić?". "Jezus".

Dzieci dobrze wiedzą to, o czym nie wie wielu dorosłych - że smoki istnieją. Dlatego uczymy je na temat ich pożywienia, z których najbardziej smakowitym kąskiem jest nasz charakter oraz serce. W kształtowaniu chrześcijańskiego charakteru naszych dzieci nie chodzi zatem o to by chronić je przed ciemnością i jaskiniami, ale o to jak mają zabijać smoki gdy jakiś będzie na widoku. Ich najczęstsze imiona to Pycha, Chciwość, Nieposłuszeństwo, Kłamstwo i Kłótnia. Sztuka przygotowania dziecka do życia w świecie polega na uczeniu ścinania im łbów. Gdy Duch Święty zstąpił na Dawida ściął głowę jednego z nich o imieniu Goliat.

G.K. Chesterton powiedział: "Książka bez czarnego charakteru jest złą książką". Zgadzam się z tym. Aby powieść, film, baśń były dobre muszą mieć w sobie cechy ewangelii, która jest opowieścią o Wielkim Wojowniku niszczącym łeb smoka by uwolnić spod jego panowania Oblubienicę. Zakończenie wszyscy znamy: "wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie". Ewangelia to opowieść z happy endem i wzorzec dla większości baśni, które znamy i kochamy. W każdym z nas jest gdzieś ta ukryta tęsknota do takiego zakończenia historii naszego życia. Dlaczego więc jeszcze nie wstąpiłeś do armii Króla?

Jako rodzice powinniśmy szukać historii dobrze opowiedzianych. Wielu z nas lubi np. "Władcę Pierścieni" ponieważ uczy wielu prawd o świecie, ludzkim charakterze i nt. znaczenia naszych powołań:
- "cokolwiek zobaczycie za tą bramą - pozostańcie na swoich stanowiskach" - pouczał Gandalf
- mówimy dzieciom: nie zachowuj się jak Gollum na widok Pierścienia
- bądź szlachetny i odważny jak Aragorn
- nie musisz zachowywać się jak ork by walczyć z orkami
- kochaj, bądź lojalny i gotowy do poświęceń wobec przyjaciół jak Sam wobec Frodo

Sami musimy się tego wszystkiego uczyć ponieważ jest ogromna różnica między zgrzybiałym konserwatystą, który nie ma ochoty się podnieść znad klawiatury (bo ktoś w internecie się z nim nie zgadza), a radosnym wojownikiem naśladującym Chrystusa w jego męstwie, szlachetności i miłości. Podobnie jest różnica między lekkomyślnym i w ostateczności obojętnym wobec lwa Aslana karłem, który swą bierność tłumaczy głupawym "karły należą do karłów" (dlatego nie biorą udziału w bitwie Narnijczyków z Kalormeńczykami), a Piotrem z wyciągniętym mieczem i okrzykiem "za Narnię!".

Wraz z żoną zwracamy uwagę na trzy aspekty w wychowywaniu naszych dzieci:
- poprzez nauczanie - kiedy przekazujemy formalne instrukcje podczas nauczania domowego, jazdy samochodem, wycieczki do lasu, wspólnych gier czy podczas codziennej rodzinnej społeczności przy czytaniu Biblii
- poprzez osobisty przykład - pamiętając, że dzieci widzą więcej niż słyszą.
- poprzez modlitwę - codziennie w gronie rodziny, w indywidualnych modlitwach oraz w kościele

Jako chrześcijańscy rodzice starajmy się pamiętać, że pracujemy w "blasku wiecznych rezultatów" (C. Van Til) dlatego nawet jeśli nikt nie widzi naszych wysiłków - dostrzega je Bóg. Każdy ugotowany posiłek, każda zmieniona pielucha, każda uprana koszula, wymienione koło dziecięcego rowerka, dobrze opowiedziana  historia ma znaczenie. Bóg widzi nasz wysiłek. I docenia go.

O ojcostwie w Malborku

Tu mam mieć dwa wykłady na temat ojcostwa. Zapraszam. 


sobota, 20 października 2012

Dlaczego chłopcy wolą czytać Harry'ego Pottera niż Biblię?

"Kiedy uczycie chłopców, nie unikajcie odrażających fragmentów Biblii. Stary Testament przedstawia sceny, w których ucinane są głowy, kołek namiotowy zostaje komuś wbity w skroń, a miecz zostaje zatopiony po rękojeść w ciele tłustego króla. Podejrzewam, że Bóg umieścił te wszystkie opowieści w Starym Testamencie specjalnie dla dorastających chłopców. Mimo to, wielu katechetów omija te fragmenty ze względu na ich nadmierną brutalność, a potem zastanawiamy się, dlaczego chłopcy wolą czytać Harry'ego Pottera niż Biblię".

David Murrow, Mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła

sobota, 13 października 2012

Polski z mamą, matematyka z tatą

W dzisiejszej Rzeczpospolitej ukazał się artykuł o edukacji domowej.

"Wykształcenie swoich dzieci biorą we własne ręce. Lekcje organizują przy domowym stole albo w plenerze. Na szkołach się zawiedli albo uważają, że nikt lepiej od nich nie wychowa pociech
Jesteśmy dobrych 20 kilometrów za miastem. Dom pod lasem, na maszcie powiewa polska flaga, na podwórku skubią trawę konie. W salonie ciepło od rozpalonego właśnie kominka, na parapetach dojrzewają zerwane w ogrodzie malinowe pomidory. Przy dużym stole stos podręczników. Tym razem do matematyki. Lekcji słuchają dziesięcioletni Janek, ośmioletnia Klara i sześcioletnia Łucja".

Fragment artykułu także w internetowej wersji Rzepy.

wtorek, 17 lipca 2012

Konstytucja USA o edukacji

Pytanie za 426 punktów: co Konstytucja Stanów Zjednoczonych mówi nt. edukacji? Odpowiedź brzmi: nic! 

Autorzy konstytucji dobrze rozumieli, że w wolnym społeczeństwie konsensus w sprawie edukacji jest niemożliwy. Chodzi tu bowiem o to czego uczymy i w jaki sposób. W prawdziwej demokracji i wolnym kraju nie zabiega się o tego typu regulacje rządowe.

sobota, 14 lipca 2012

Edukacja domowa - Jolanta Bartosik

Dziś artykuł mojej żony sprzed 9 lat:

Hasło „edukacja domowa” ciągle niewiele mówi ludziom w Polsce. Kojarzy się z nauczaniem indywidualnym, kiedy nauczyciel przychodzi do domu chorego dziecka, albo z korepetycjami, na które dzieciaki zwykle spieszą po zajęciach w szkole.
       Tymczasem chodzi o coś zupełnie innego, a mianowicie o zupełne zastąpienie lekcji prowadzonych w szkole przez nauczycieli lekcjami w domu, prowadzonymi przez rodziców ucznia. Dla ucha przeciętnego obywatela brzmi to jak karygodne i krzywdzące izolowanie dziecka od społeczeństwa i skazywanie go na ograniczony rozwój pod nadzorem niezbyt utalentowanych rodziców. Muszę przyznać, że właśnie takie były moje pierwsze odczucia, kiedy dowiedziałam się, że dzieci pastora mojego pierwszego zboru w Warszawie nie chodziły do szkoły. Teraz wiem na ten temat więcej i muszę przyznać, że diametralnie zmieniłam zdanie.
       Piszę ten artykuł dla tych, którzy też już trochę na ten temat wiedzą i myślą o nauczaniu własnych dzieci, ale również dla tych, którzy nie są przekonani do edukacji domowej, nie mając argumentów merytorycznych, a jedynie emocjonalne uprzedzenia wobec rzeczy nowej.
       Ten artykuł jest streszczeniem tego co można było usłyszeć na niedawnej konferencji o edukacji domowej, która miała miejsce 11.X.2003. w Poznaniu w kaplicy Kościoła Ewangelicznego „Agape”. Głównym mówcą był dr Marek Budajczak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, z wydziału pedagogicznego, prekursor edukacji domowej w Polsce (od kilku lat uczy własne dzieci), autor książki „Edukacja domowa” (zainteresowanym możemy ją pożyczyć).
       Swoją „kampanię” na rzecz edukacji domowej przedstawię w kilku punktach, skupiając się głównie na obalaniu argumentów wynikających z całkiem oczywistych obaw rodziców takich jak: wyniki ich dzieci na tle tych uczących się w szkole, możliwości pedagogiczne przeciętnego rodzica, rozwój społeczny dzieci itp.
 
Wyniki
       Wszystkie statystyki (prowadzone w USA, gdyż tam ruch edukacji domowej jest najbardziej rozwinięty) potwierdzają, że dzieci nauczane w domu, przez własnych rodziców mają średnio 15-30% wyższe osiągnięcia niż dzieci ze szkół publicznych. Również dzieci z Polski (w tej chwili kilkanaścioro) wygrywają olimpiady i konkursy pokonując dzieci z państwowych szkół. Najlepsze uczelnie typu Harvard oraz armia amerykańska najchętniej wybierają dzieci po edukacji domowej, gdyż są najbardziej zdyscyplinowane, samodzielne, potrafią się uczyć i wyszukiwać informacje. Co więcej, dzieci uczące się w domach często pomagają w nauce tym, które chodzą do zwykłych szkół. Ciekawostką jest fakt, że wiele sławnych osób, które w dzieciństwie uznano za nadpobudliwe w rozwoju psycho-ruchowym albo miały dysleksje i w związku z tym nie radziły sobie w szkole, były w rezultacie nauczane w domu. Byli to między innymi Tomasz Edison, Piotr Curie, Winston Churchill, Charlie Chaplin oraz wiele innych sław, które sklasyfikowano jako dzieci upośledzone! O pozytywnych skutkach takiej edukacji decyduje fakt, że nauczają sami rodzice.
 
Wykształcenie rodziców
       W Stanach zjednoczonych 1/3 rodziców uczących dzieci w domach nie ma wyższego wykształcenia, a mimo to ich dzieci osiągają te same wyniki co dzieci ludzi wykształconych. Przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w motywacji rodziców do rozwijania umiejętności swoich dzieci i od tej właśnie motywacji, a nie wykształcenia uzależnione są wyniki ich pociech.
 
Dojrzałość społeczna
       Najczęściej słyszy się obawy, że dziecko nauczane w domu nie ma możliwości rozwoju społecznego. Zarzuca się tu, że dzieci nie mają kontaktu z rówieśnikami i potem mają problemy z funkcjonowaniem w grupie. Tymczasem okazuje się, że dzieci nauczane przez rodziców mają o wiele większe możliwości poznawania nowych osób i spędzania z nimi czasu prowadzącego do nawiązania prawdziwych więzi. Dzieje się tak dlatego, gdyż dzieci w szkole są niejako skazane na to samo towarzystwo przez okres nauki w szkole, przy czym przyjaźnie ze szkolnej ławy są raczej rzadkością, bo dzieci spędzają tam czas słuchając nauczyciela, a nie na poznawaniu siebie nawzajem. Poza tym dzieci nauczane przez rodziców najczęściej grają w zespołach sportowych, muzycznych, biorą udział w zajęciach plastycznych czy innych organizowanych przez domy kultury, czy też w ramach kooperatywów rodzinnych (rodziny zbierają się w poszczególnych domach na różne przedmioty, co nie czyni z tej działalności szkoły prywatnej, gdyż ciągle kładzie się na takich lekcjach łączonych nacisk na indywidualne podejście do dziecka). Rodzice organizują też dla dzieci uczonych w domu różne spotkania. Na to wszystko dzieci mają czas, ponieważ nie muszą spędzać całych dni w szkole (najczęściej czas w szkole nie jest najefektywniej wykorzystywany).
 
Czas wolny
       Czasu wolnego jest więcej z bardzo prostego powodu: dzieci w domu opanowują materiał w stopniu dobrym w ciągu 1/2 a nawet 1/3 czasu, który spędziłyby na przyswojenie go w szkole. Wynika to z indywidualnego podejścia do dziecka. Zajęcia lekcyjne z rodzicami trwają nie dłużej niż 4-5 godzin dziennie. Resztę czasu można spędzić na skupieniu się na innych potrzebach dziecka. Zwykle dzieci te mają dużo zainteresowań, czytają ponadprzeciętnie dużo, poznają świat przez internet. Mając dużo czasu wcale nie spędzają go przed telewizorem (tylko 6% dzieci nauczanych w domu spędza przed telewizorem więcej niż 3 godziny dziennie, a i to pod kontrolą rodziców, podczas gdy średnia ta dla dzieci szkolnych wynosi 63%).
 
Inne obawy
       Jednym z zagrożeń jakie stwarza edukacja domowa jest fakt, że dzieci mogą być indoktrynowane, molestowane czy krzywdzone w inny sposób przez rodziców, w zaciszu domowym. Kontrargumentem może tu być jednak fakt, że nie można takich rzeczy uniknąć nawet jeśli dzieci chodzą do szkoły, bo nikt nie wie co się z nimi dzieje w domu po lekcjach.
       Doświadczenie społeczeństw w których edukacja domowa ma już długą tradycję pokazuje, że dzieci tak nauczane są bardziej zaradne w życiu i żadne z nich nie było ani bezrobotne ani bezdomne, nie korzystało też z pomocy społecznej. Właściwe relacje z rodzicami, którzy wspierają i motywują, rozwijają w dzieciach takie cechy, że już 16-latkowie zakładają swoje małe „przedsięwzięcia/biznesy”.
 
Reakcja otoczenia
       Niestety hasło „edukacja domowa” ciągle wywołuje niesmaczny grymas twarzy urzędników oświatowych w Polsce. Dotyczy to urzędników wszystkich szczebli: od dyrektora szkoły obwodowej do której przypisane jest nasze dziecko ze względu na zameldowanie (musimy zdobyć zgodę na nauczanie dziecka w domu właśnie od niego) aż do ministerstwa oświaty. Wynika to z ciągle małej świadomości edukacji domowej. Przyczyny takiej postawy są różne, ale najbardziej oczywiste wydają się trzy: po pierwsze edukacja domowa zabiera etaty nauczycielom – im mniej dzieci w szkołach tym mniej nauczycieli potrzeba (co ciekawe, w co czwartej rodzinie praktykującej edukację domową jest wykształcony a czasem nawet praktykujący w szkole nauczyciel); po drugie, edukacja domowa zmniejsza środki finansowe szkół – ministerstwo dotuje każdego ucznia w szkole, jeśli uczeń nie jest zapisany do szkoły, to nie dostaje ona pieniędzy (niestety dotacja ta nie wpływa również do portfela rodziców, choć płacą podatki na utrzymanie szkół, z których nie korzystają ich dzieci); po trzecie, edukacja domowa nie sprzyja kontroli umysłów uczniów i niweluje wpływ propagandy w wielu szkołach państwowych.
       Społeczeństwo (sąsiedzi, znajomi, rodzina) nieświadome wartości edukacji domowej jest także negatywnie nastawione, jak zresztą do każdego rodzaju inności. Podejście to jednak się zmienia się w miarę poznawania tej metody. W USA jeszcze w latach 80. było tylko kilkanaście tysięcy dzieci nauczanych w domu. Teraz liczba ta przekracza milion! New York Times określił edukację domową jako najszybciej rozwijający się ruch w Stanach Zjednoczonych. Najwięcej zwolenników i praktyków tego ruchu znajduje wśród przedstawicieli biznesu, środowisk akademickich oraz chrześcijan ewangelicznie wierzących.
 
Trochę statystyk
       98% rodzin prowadzących edukację domową to rodziny pełne, z czego 88% mam nie pracuje zawodowo, bo głównie one uczą. Najczęściej edukacja domowa praktykowana jest w rodzinach wielodzietnych. 1/3 ojców zajmuje wysokie, dobrze płatne posady ale kolejne 33% rodzin nie osiąga nawet średniej krajowej dochodów.
       83% rodzin to chrześcijanie, ale są też ludzie innych wyznań i religii wśród nauczających w domu. Jednak w Wielkiej Brytanii 60% rodzin prowadzących edukację domową to rodziny bez przekonań religijnych. Decydując się na edukację domową ludzie wymieniają trzy podstawowe motywy: dydaktyczny (większa efektywność nauczania), wychowawczy (budowanie u dziecka pewnego systemu wartości, światopoglądu), opiekuńczy (ochrona przed zagrożeniami emocjonalnymi i fizycznymi jakie stanowi szkoła).
 
Podsumowanie
       Edukacja domowa to właściwie styl życia. Przygotowanie do lekcji wymaga od rodziców czasu i często rezygnacji z pracy zawodowej jednego z nich, co wiąże się z utrzymaniem rodziny z jednej pensji. W naszym kraju jest to bardzo trudne, jednak jest to inwestycja nie tylko w przyszłość dziecka ale również w zacieśnianie więzi rodzinnych.
 
O Stowarzyszeniu Edukacji Domowej
       Tych, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej na ten temat odsyłam na strony internetowe: www.edukacjadomowa.piasta.pl oraz www.edukacja.domowa.plprowadzoną przez Stowarzyszenie Edukacji Domowej. Celem stowarzyszenia jest walka o dobre i jasne prawo dotyczące edukacji domowej w Polsce, jednolite zasady egzaminowania dzieci nauczanych w domach (w tej chwili ustala je dyrektor szkoły obwodowej i każdy może ustalić co chce i do tego zmienić zdanie parę razy w roku szkolnym), oraz wzajemna pomoc. Stowarzyszenie planuje organizowanie dużych konferencji raz na rok oraz dwa razy w semestrze seminaria i warsztaty dla rodziców chcących uczyć swoje dzieci. Pomoc metodyczną, pedagogiczną a nawet prawną można będzie znaleźć właśnie na w/w stronach internetowych.
 
Książka
       Więcej informacji można będzie znaleźć w książce Marka Budajczaka „Edukacja domowa”, której drugie wydanie (Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne) powinno znaleźć się w księgarniach pod koniec listopada.
 
„Wychowuj chłopca odpowiedni do drogi, którą ma iść, a nie zejdzie z niej nawet w starości” (Przypowieści Salomona 22:6)

czwartek, 28 czerwca 2012

sobota, 23 czerwca 2012

Dwadzieścia jeden słów do ojców

Dziś z okazji Dnia Ojca 21 praktycznych porad dla tatusiów od Douglasa Wilsona (pastora Christ Church w Moscow, Idaho USA). Z serdecznymi życzeniami  :)

1. Kochaj Jezusa Chrystusa i wyrażaj tą miłość poprzez uwielbienie Jego Ojca w mocy Ducha Świętego. Rób to na zgromadzeniach rodziny Bożej w Dzień Pański. Nabożeństwo jest ogromnie ważną sprawą. Bóg uczci tych, którzy czczą Jego (1 Sm 2:30).

2. Kochaj swoje dzieci kochając ich matkę. Kochaj ich matkę kochając jej dzieci. To jest główny sposób w jaki ewangelia powinna być głoszona w twoim domu (Ef 5:25)

3. Ucz je kochać zasady, co nie jest tą samą rzeczą co zwykłe oczekiwanie poddania się zasadom (na jakiś czas). Jest to kwestia lojalnego serca (Prz 23:26). Ucz je kochać zasady (i bycia lojalnym wobec ciebie) samemu kochając zasady (będąc lojalnym wobec nich).

4. Twój ogród Tak powinien zawierać drzewo Nie w nim, nie zaś odwrotnie (Rdz 2:16). Bóg nie jest skąpcem i nie powinieneś Go przedstawiać w taki sposób. W Chrystusie wszystkie obietnice są Tak i Amen (2 Kor 1:20). Przypominaj im Boga, któremu służysz.

5. Daj im Torę, a nie Talmud (Mt 22:40). Prawo Boże jest proste do zrozumienia i łatwo je streścić. Jeśli zasady twojego domu są skomplikowane i bizantyńskie, to masz problem. Dobrze pamiętam podsumowanie zasad mojego ojca, który oczekiwał od nas: „żadnego nieposłuszeństwa, żadnego kłamstwa, żadnego braku respektu wobec twojej mamy”. Widzicie? Życie jest dobre.

6. Uświadom dzieci, że wszyscy potrzebują się nawrócić (Ef 2:3), ale nie czyń tego stosując nierówną wagę i miarę. Jeśli wymagasz od dzieci niemożliwego, stajesz się przyczyną ich potknięcia. Strzeż się koła młyńskiego w prowadzeniu ich do Chrystusa (Mt 18:6).

7. Słuchaj ich. Są ludźmi. Rozmowa z nimi jest możliwa (Prz 18:13)

8. Ich jedzenie, schronienie i odzież są ważniejsze niż twoje zabawki (2 Mj 21:10)

9. Pamiętaj ich schemat dnia (Ps.103:14). Nie przetrzymuj ich czasu na drzemkę ani nie zmuszaj do siedzenia do 23.30 by potem karcić je gdy upadają. Sam zasługujesz wtedy na karę za krytykowanie ich.

10. Jedzcie razem i niech to nie będzie tylko tankowanie. W ten sposób rodziny stają się towarzyszami. Hojność, z której wynika wspólnota stołu to wielka rzecz w Piśmie (Prz 11:25), dlaczego więc miałbyś pozbawić jej twoją rodzinę? Jeśli połowa posiłków jest spożywana nad zlewem, to sam oceń waszą sytuację.

11. Szanuj swoich synów i kochaj swoje córki (Ef 5: 33, 25). Twoje dzieci są różne i te różnice powinny być szanowane. To oczywiście nie znaczy, że nie musisz kochać swoich synów lub respektować córek, ale wskazuje to na kierunek, w którym należy się udać.

12. Opowiadajcie razem historie. Słuchajcie historii razem. Ewangelia jest historią (1 Kor 15:3nn) i prawdziwie poznajemy się nawzajem poznając ten gatunek literacki. Przez opowiadanie historii uświadamiamy sobie, że uczestniczymy w jednej z nich.

13. Zapewnij swoim  dzieciom chrześcijańską edukację (Ef 6:4). To musi być prawdziwa edukacja, pełna życia i śmiechu. Sala szkolna to nie kaplica (5 Mj 14:21).

 14. Powinieneś pragnąć domu pełnego Pisma, domu pełnego radości, domu pełnego muzyki (Ef 5:19; Kol 3:16). Pobożne wychowywanie jest napełnione Duchem i nie może być napełnione  Duchem bez muzyki. 

15. Spędzaj z dziećmi dużo czasu i nie obwiniaj się brakiem tzw. „dobrego czasu” (5 Mj 6:4-9).

16. Dyscyplina powinna być darem, a nie szarpaniem. Jeśli bierzesz odwet wobec swoich dzieci, wówczas cała sprawa staje się samolubstwem (Gal 6:1).

17. Dyscyplina powinna być rozważna, a nie stawać się okazją dla ciebie, aby posunąć się do ostateczności. (Prz 18:17). Czasami dzieci mogą prowokować do ich niesprawiedliwego traktowania i potem ponoszą tego konsekwencje, ale ojcowie powinni walczyć o utrzymanie sprawiedliwości w domu. Faworyzowanie dzieci, nawiasem mówiąc, prowadzi do niesprawiedliwości.

18. Ból dyscypliny powinien być ostry, a nie przewlekły. Biblia mówi, że dyscyplina powinna być bolesna (Hbr 12:11), ale nie powinien być to ustawiczny ból tydzień po tygodniu. Strapienie nie jest dyscypliną. 

19. Celem dyscypliny jest przywrócenie więzi (Hbr 12:11), a nie karanie. Istnieje różnica pomiędzy dyscypliną i karą. Dyscyplina jest korektą i jest zakończona kiedy korekta jest osiągnięta. Nie jesteś w stanie spowodować aby wszystkie dzieci spędzały tyle samo czasu w kadzi ze względu na "równość".

20. Podzielona dyscyplina jest niebezpieczna. Ojciec i matka powinni być w tej sprawie razem. Pismo wymaga szacunku dla obojga rodziców (Wj 20:12), a więc powinni ze sobą współpracować. Nie pozwalaj dzieciom stosować taktyki "dziel i rządź".

21. Przygotuj ich do niezależności (Rdz 2:24). Nie popełniaj błędu lekceważąc grzech, gdy jest mały i słodki, aby próbować rozprawić się z nim później, kiedy wszystko zaczyna wyglądać o wiele bardziej poważnie.
I znów – pamiętaj, że Jezus jest zawsze celem.

tłum. Paweł i Jola Bartosik

środa, 20 czerwca 2012

Bóg jako prawda czy opcja dla naszych dzieci?

Doktryna chrztu niemowląt wybija nam z rąk przekonanie o niezależności i samostanowieniu. Dlatego wielu ludzi jej nie lubi: zarówno niechrześcijanie (co nie dziwi), jak i niektórzy wierzący (co może dziwić). Niektórych ta praktyka irytuje ponieważ dowiadują się, że nie wszystko zależy od nich: "Jak to?! Dlaczego ktoś ma decydować o mnie? Dlaczego ja mam decydować za moje dziecko?" Wszak współczesna tendencja jest dokładnie odwrotna: Niech dzieci same wybiorą co chcą. My zaś musimy uczyć ich dojrzałych wyborów zaczynając od najwcześniejszych lat. Gdy podrosną to zobaczą czy jest to religia dla nich. Niczego nie narzucajmy, do niczego nie przymuszajmy. Wskazujmy korzyści tego co my uznaliśmy za prawdę i czekajmy na odpowiedź naszego syna lub córki.

Nie powinno nas to dziwić jeśli powyższe słowa wypowiada człowiek niewierzący. Doskonale bowiem zdaje sobie sprawę, że tego typu postawa pomoże dziecku w...
niewierze. Ateista, który twierdzi: "niech dziecko samo wybierze gdy dorośnie. Ty nie decyduj za niego" – nie mówi tych słów ze względu na troskę o nasze dzieci. Wie natomiast, że jest to dobrze działająca metoda prowadzenia ich do niewiary.

Jednocześnie sam swojego syna i córkę bynajmniej nie wychowuje w neutralności, otwartości na inne nurty, religie. Stanowczo odmawia odwiedzenia z dzieckiem nabożeństwa protestanckiego, Sali Królestwa, meczetu, przeczytania mu Biblii, Koranu i Strażnicy pośród wielu innych książek – by dziecko wiedziało jaki ma wybór. Co więcej - przemilcza istnienie Adama, Ewy, Abrahama, Mojżesza, Dawida, Jezusa, przejście przez Morze Czerwone, dziewicze poczęcie, wskrzeszenie Łazarza, zmartwychwstanie. Jeśli już gdzieś na ten temat wspomina to oczywiście jako o mitach i starożytnych baśniach. "Otwartość", prawda? "Wybór". "Wskazywanie różnych możliwości". Tak to chyba jest nazywane.


Idąc dalej: nie spotkałem ani jednego niewierzącego rodzica, który pyta dziecko
czy chce się ono pomodlić przed posiłkiem. Innymi słowy, wychowuje dziecko w duchu niewiary, nieobecności Boga we wszystkim czym żyje i oddycha. Jednocześnie sprzeciwia się chrześcijańskiemu wychowaniu, chrzczeniu niemowląt, nauczaniu od maleńkości katechezy ponieważ zbyt jednoznacznie "narzucają" dziecku określone spojrzenie na świat. Oczywiście inne od jego spojrzenia. To bardzo irytujące.

Niestety wielu wierzących rodziców podąża tym tropem. Sądzą, że ich zadaniem jest wskazywanie dziecku
możliwości (z których Jezus jest optymalnym rozwiązaniem), zaś ono samo wybierze co jest odpowiednią drogą. Jeśli zdecyduje się zaufać Jezusowi - chwała Bogu! Alleluja! Udało się! Trafiłeś w dziesiątkę! Jeśli jednak stawiamy dziecko w roli niezależnego decydenta to już upadliśmy dlatego, że jeśli nie my to jego serce i umysł będą kształtowali współcześni "prorocy": gwiazdy telewizji, sceny muzycznej, internet, dzisiejsi "uczeni w Piśmie", "autorytety lansowane przez media itp.

W zasadzie mamy dwie drogi. Albo pokazujemy dzieciom Jezusa jako
"Drogę Prawdę i Życie" (Jn 14:6) i dziecko wyrasta w tej prawdzie jako oczywistości nie pamiętając dnia, w którym nie kochało Jezusa ponieważ zawsze był on obecny w ich życiu nie tylko w kościele, ale i w domu, szkole, przed posiłkiem... Albo pokazujemy Boga jako opcję, którą, jeśli chcą, mogą wybrać i postawić na pierwszym miejscu. Jeżeli decydujemy się na drugie rozwiązanie to nie dziwmy się, że wiele chrześcijańskich dzieci gdy dorasta traktuje Jezusa jako opcję, która ma równie atrakcyjnych konkurentów: Buddę, B. Russela, R. Dawkinsa, sceptycyzm, agnostycyzm, nihilizm, hedonizm itp. I jak tu się za kimś/czymś opowiedzieć skoro jest tak wiele możliwości? Lepiej ciągle króliczka gonić niż złapać. To na pewno zyska aprobatę współczesnych środowisk uniwersyteckich. Przynajmniej ten jeden dogmat nie może być podważany.

Świat jako szkolna klasa


Kiedy uczysz w domu, całe życie staje się okazją do edukacji i zastosowania słów z Księgi Powtórzonego Prawa 6:6-8 nt. codziennego uczniostwa dzieci - w kuchni, samochodzie, biurze, ogrodzie, na podwórku, w każdym miejscu. Nie jesteś związany ograniczeniami masowej edukacji, uczeniem "kiedy" i "gdzie". Znajdujesz okazje do uczenia w każdym możliwej sytuacji i środowisku. Przyjmujesz rolę nauczyciela dla swoich dzieci we wszystkich dziedzinach życia: akademickim, fizycznie i duchowo.

Kiedy uczysz domowo, świat jest twoją klasą.



źródło: visionforum.com

czwartek, 12 stycznia 2012

Zapraszam na mój codzienny blog

Zapraszam na mój codzienny blog. Tam dowiesz się więcej nie tylko na temat edukacji domowej.

Adres: pbartosik.pl