Wczoraj rozpoczął się rok szkolny. Wraz z Jolą postanowiliśmy kontynuować naukę naszych dzieci w trybie edukacji domowej. Zuzia rozpoczęła 2 klasę, zaś Jaś zerówkę. Modlimy się o Boże błogosławieństwo dla wszystkich rodziców podejmujących się trudu nauczania własnych dzieci gdyż jest to nie lada wyzwanie. W naszym kraju wciąż jest to pionierskie działanie choć coraz więcej rodzin decyduje się na tą formę edukacji.
W kontekście pytań, które słyszeliśmy do tej pory, nt. założeń i celów samej edukacji często pojawia się kwestia dotycząca tego kto powinien być odpowiedzialny za edukację i wychowanie dzieci. Pismo Św. nie daje nam tu żadnych wątpliwości, że jest to kompetencja, prawo i obowiązek rodziców.
Oczywiście mogą oni w ustalonym przez siebie zakresie korzystać z pomocy i usług innych instytucji, osób itp., jednak nie mogą i nie powinni zrzucać tej odpowiedzialności na nie. W podobny sposób - różne instytucje: kościół, państwo itp. nie posiadają kompetencji ani prawa ingerowania w treść, metody, sposób wychowania, edukacji dziecka przez rodzica, o ile nie mamy do czynienia z przestępstwami w rodzinie (molestowanie, wykorzystywanie seksualne, przemoc, gwałt itp.)
Problemem współczesnych "demokracji" jest nie tyle dyskusja nad tym jaka powinna być/jest treść programu szkolnego lecz samo milczące założenie, że to państwo sprawuje kontrolę nad edukacją dzieci wszystkich obywateli i to ono określa programową treść nauczania, określa rodzicom warunki nauczania ich własnych dzieci itp.
W świetle Słowa Bożego państwo powinno być przede wszystkim instytucją ochronną, zaś rodzina instytucją opiekuńczą i wychowawczą. Tymczasem w społeczeństwach kolektywistycznych daje się zauważyć silną wiarę w państwo (które zajmuje miejsce Boga) ingerując w nieomal każdy obszar życia obywateli (edukację, zdrowie, podwórko, sposób oszczędzania itp.).
Nic więc dziwnego, że wielu obywateli oczekuje rozwiązania własnych problemów (również edukacyjnych) właśnie od państwa. Jak trwoga to ... do premiera! To z kolei prowadzi do zaangażowania się rządów w sprawy, które znajdują się w sferze odpowiedzialności rodziny, jednostek, prywatnych przedsiębiorstw, czy lokalnych społeczności". Rodzina jest jednak wobec państwa „instytucją” bardziej pierwotną (Rdz 2) i w tym kontekście jego roszczenia do uzurpowania sobie prawa do ustalania "zakresu władzy rodzicielskiej" są zawłaszczaniem praw przynależnych rodzinie.
Kształt systemu szkolnictwa, sposób finansowania, ogólne cele i wizje programowe edukacji są w przeważającym stopniu decyzjami politycznymi, nie zaś pedagogicznymi. M. in. z tego powodu wielu edukacyjnych działaczy, rodziców dąży do przełamania monopolu edukacyjnego państwa argumentując, że monopol jest zły w każdym systemie i należy szukać nowych możliwości i alternatyw. Wolność i różnorodność lepiej służy edukacji niż przymus i jeden, odgórnie narzucony program i sposób edukacji.
Cesarzowi oddawajmy to co cesarskie. Bogu zaś to co Boskie. Nasze dzieci należą do ... Boga!
PS. We wrześniu zostaliśmy zaproszeni na spotkanie homeschoolersów województwa pomorskiego (ok. 50 km od Gdańska). Jeśli ktoś z Was byłby zainteresowany tematem - proszę o kontakt.
piątek, 2 września 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Też zastanawiam się nad alternatywą dla edukacji szkolnej dziecka w klasach 1-3, szkoda że edukacja domowa jest tak słabo rozpowszechniona w naszym kraju. W każdym razie po przeczytaniu książki poleconej mi przez profesora Bajdę- Edukacja domowa w Polsce. Teoria i praktyka M.P. Zakrzewskich jestem pełen optymizmu i mam nadzieję, że damy z żoną radę! Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.
Prześlij komentarz