środa, 16 kwietnia 2008

Artykuł mojej żonki

Poniżej znajduje się artykuł mojej żony, który napisała w 2003 r. po konferencji na temat edukacji domowej w Poznaniu.

Edukacja domowa - Jolanta Bartosik

Hasło „edukacja domowa” ciągle niewiele mówi ludziom w Polsce. Kojarzy się z nauczaniem indywidualnym, kiedy nauczyciel przychodzi do domu chorego dziecka, albo z korepetycjami, na które dzieciaki zwykle spieszą po zajęciach w szkole.
Tymczasem chodzi o coś zupełnie innego, a mianowicie o zupełne zastąpienie lekcji prowadzonych w szkole przez nauczycieli lekcjami w domu, prowadzonymi przez rodziców ucznia. Dla ucha przeciętnego obywatela brzmi to jak karygodne i krzywdzące izolowanie dziecka od społeczeństwa i skazywanie go na ograniczony rozwój pod nadzorem niezbyt utalentowanych rodziców. Muszę przyznać, że właśnie takie były moje pierwsze odczucia, kiedy dowiedziałam się, że dzieci pastora mojego pierwszego zboru w Warszawie nie chodziły do szkoły. Teraz wiem na ten temat więcej i muszę przyznać, że diametralnie zmieniłam zdanie.
Piszę ten artykuł dla tych, którzy też już trochę na ten temat wiedzą i myślą o nauczaniu własnych dzieci, ale również dla tych, którzy nie są przekonani do edukacji domowej, nie mając argumentów merytorycznych, a jedynie emocjonalne uprzedzenia wobec rzeczy nowej.
Swoją „kampanię” na rzecz edukacji domowej przedstawię w kilku punktach, skupiając się głównie na obalaniu argumentów wynikających z całkiem oczywistych obaw rodziców takich jak: wyniki ich dzieci na tle tych uczących się w szkole, możliwości pedagogiczne przeciętnego rodzica, rozwój społeczny dzieci itp.

Wyniki
Wszystkie statystyki (prowadzone w USA, gdyż tam ruch edukacji domowej jest najbardziej rozwinięty) potwierdzają, że dzieci nauczane w domu, przez własnych rodziców mają średnio 15-30% wyższe osiągnięcia niż dzieci ze szkół publicznych. Również dzieci z Polski (w tej chwili kilkanaścioro) wygrywają olimpiady i konkursy pokonując dzieci z państwowych szkół. Najlepsze uczelnie typu Harvard oraz armia amerykańska najchętniej wybierają dzieci po edukacji domowej, gdyż są najbardziej zdyscyplinowane, samodzielne, potrafią się uczyć i wyszukiwać informacje. Co więcej, dzieci uczące się w domach często pomagają w nauce tym, które chodzą do zwykłych szkół. Ciekawostką jest fakt, że wiele sławnych osób, które w dzieciństwie uznano za nadpobudliwe w rozwoju psycho-ruchowym albo miały dysleksje i w związku z tym nie radziły sobie w szkole, były w rezultacie nauczane w domu. Byli to między innymi Tomasz Edison, Piotr Curie, Winston Churchill, Charlie Chaplin oraz wiele innych sław, które sklasyfikowano jako dzieci upośledzone! O pozytywnych skutkach takiej edukacji decyduje fakt, że nauczają sami rodzice.

Wykształcenie rodziców
W Stanach zjednoczonych 1/3 rodziców uczących dzieci w domach nie ma wyższego wykształcenia, a mimo to ich dzieci osiągają te same wyniki co dzieci ludzi wykształconych. Przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w motywacji rodziców do rozwijania umiejętności swoich dzieci i od tej właśnie motywacji, a nie wykształcenia uzależnione są wyniki ich pociech.

Dojrzałość społeczna
Najczęściej słyszy się obawy, że dziecko nauczane w domu nie ma możliwości rozwoju społecznego. Zarzuca się tu, że dzieci nie mają kontaktu z rówieśnikami i potem mają problemy z funkcjonowaniem w grupie. Tymczasem okazuje się, że dzieci nauczane przez rodziców mają o wiele większe możliwości poznawania nowych osób i spędzania z nimi czasu prowadzącego do nawiązania prawdziwych więzi. Dzieje się tak dlatego, gdyż dzieci w szkole są niejako skazane na to samo towarzystwo przez okres nauki w szkole, przy czym przyjaźnie ze szkolnej ławy są raczej rzadkością, bo dzieci spędzają tam czas słuchając nauczyciela, a nie na poznawaniu siebie nawzajem. Poza tym dzieci nauczane przez rodziców najczęściej grają w zespołach sportowych, muzycznych, biorą udział w zajęciach plastycznych czy innych organizowanych przez domy kultury, czy też w ramach kooperatywów rodzinnych (rodziny zbierają się w poszczególnych domach na różne przedmioty, co nie czyni z tej działalności szkoły prywatnej, gdyż ciągle kładzie się na takich lekcjach łączonych nacisk na indywidualne podejście do dziecka). Rodzice organizują też dla dzieci uczonych w domu różne spotkania. Na to wszystko dzieci mają czas, ponieważ nie muszą spędzać całych dni w szkole (najczęściej czas w szkole nie jest najefektywniej wykorzystywany).

Czas wolny
Czasu wolnego jest więcej z bardzo prostego powodu: dzieci w domu opanowują materiał w stopniu dobrym w ciągu 1/2 a nawet 1/3 czasu, który spędziłyby na przyswojenie go w szkole. Wynika to z indywidualnego podejścia do dziecka. Zajęcia lekcyjne z rodzicami trwają nie dłużej niż 4-5 godzin dziennie. Resztę czasu można spędzić na skupieniu się na innych potrzebach dziecka. Zwykle dzieci te mają dużo zainteresowań, czytają ponadprzeciętnie dużo, poznają świat przez internet. Mając dużo czasu wcale nie spędzają go przed telewizorem (tylko 6% dzieci nauczanych w domu spędza przed telewizorem więcej niż 3 godziny dziennie, a i to pod kontrolą rodziców, podczas gdy średnia ta dla dzieci szkolnych wynosi 63%).

Inne obawy
Jednym z zagrożeń jakie stwarza edukacja domowa jest fakt, że dzieci mogą być indoktrynowane, molestowane czy krzywdzone w inny sposób przez rodziców, w zaciszu domowym. Kontrargumentem może tu być jednak fakt, że nie można takich rzeczy uniknąć nawet jeśli dzieci chodzą do szkoły, bo nikt nie wie co się z nimi dzieje w domu po lekcjach.
Doświadczenie społeczeństw w których edukacja domowa ma już długą tradycję pokazuje, że dzieci tak nauczane są bardziej zaradne w życiu i żadne z nich nie było ani bezrobotne ani bezdomne, nie korzystało też z pomocy społecznej. Właściwe relacje z rodzicami, którzy wspierają i motywują, rozwijają w dzieciach takie cechy, że już 16-latkowie zakładają swoje małe „przedsięwzięcia/biznesy”.

Reakcja otoczenia
Niestety hasło „edukacja domowa” ciągle wywołuje niesmaczny grymas twarzy urzędników oświatowych w Polsce. Dotyczy to urzędników wszystkich szczebli: od dyrektora szkoły obwodowej do której przypisane jest nasze dziecko ze względu na zameldowanie (musimy zdobyć zgodę na nauczanie dziecka w domu właśnie od niego) aż do ministerstwa oświaty. Wynika to z ciągle małej świadomości edukacji domowej. Przyczyny takiej postawy są różne, ale najbardziej oczywiste wydają się trzy: po pierwsze edukacja domowa zabiera etaty nauczycielom – im mniej dzieci w szkołach tym mniej nauczycieli potrzeba (co ciekawe, w co czwartej rodzinie praktykującej edukację domową jest wykształcony a czasem nawet praktykujący w szkole nauczyciel); po drugie, edukacja domowa zmniejsza środki finansowe szkół – ministerstwo dotuje każdego ucznia w szkole, jeśli uczeń nie jest zapisany do szkoły, to nie dostaje ona pieniędzy (niestety dotacja ta nie wpływa również do portfela rodziców, choć płacą podatki na utrzymanie szkół, z których nie korzystają ich dzieci); po trzecie, edukacja domowa nie sprzyja kontroli umysłów uczniów i niweluje wpływ propagandy w wielu szkołach państwowych.
Społeczeństwo (sąsiedzi, znajomi, rodzina) nieświadome wartości edukacji domowej jest także negatywnie nastawione, jak zresztą do każdego rodzaju inności. Podejście to jednak się zmienia się w miarę poznawania tej metody. W USA jeszcze w latach 80. było tylko kilkanaście tysięcy dzieci nauczanych w domu. Teraz liczba ta przekracza milion! New York Times określił edukację domową jako najszybciej rozwijający się ruch w Stanach Zjednoczonych. Najwięcej zwolenników i praktyków tego ruchu znajduje wśród przedstawicieli biznesu, środowisk akademickich oraz chrześcijan ewangelicznie wierzących.

Trochę statystyk

98% rodzin prowadzących edukację domową to rodziny pełne, z czego 88% mam nie pracuje zawodowo, bo głównie one uczą. Najczęściej edukacja domowa praktykowana jest w rodzinach wielodzietnych. 1/3 ojców zajmuje wysokie, dobrze płatne posady ale kolejne 33% rodzin nie osiąga nawet średniej krajowej dochodów.
83% rodzin to chrześcijanie, ale są też ludzie innych wyznań i religii wśród nauczających w domu. Jednak w Wielkiej Brytanii 60% rodzin prowadzących edukację domową to rodziny bez przekonań religijnych. Decydując się na edukację domową ludzie wymieniają trzy podstawowe motywy: dydaktyczny (większa efektywność nauczania), wychowawczy (budowanie u dziecka pewnego systemu wartości, światopoglądu), opiekuńczy (ochrona przed zagrożeniami emocjonalnymi i fizycznymi jakie stanowi szkoła).

Podsumowanie
Edukacja domowa to właściwie styl życia. Przygotowanie do lekcji wymaga od rodziców czasu i często rezygnacji z pracy zawodowej jednego z nich, co wiąże się z utrzymaniem rodziny z jednej pensji. W naszym kraju jest to bardzo trudne, jednak jest to inwestycja nie tylko w przyszłość dziecka ale również w zacieśnianie więzi rodzinnych.

O Stowarzyszeniu Edukacji Domowej
Tych, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej na ten temat odsyłam na strony internetowe: www.edukacjadomowa.piasta.pl oraz www.edukacja.domowa.pl prowadzoną przez Stowarzyszenie Edukacji Domowej. Celem stowarzyszenia jest walka o dobre i jasne prawo dotyczące edukacji domowej w Polsce, jednolite zasady egzaminowania dzieci nauczanych w domach (w tej chwili ustala je dyrektor szkoły obwodowej i każdy może ustalić co chce i do tego zmienić zdanie parę razy w roku szkolnym) oraz wzajemna pomoc. Stowarzyszenie prowadzi pomoc metodyczną, pedagogiczną oraz prawną.

Brak komentarzy: